Dzisiaj opowiem Wam, jak urządziłam niewielką kuchnię, tak, by mieć wszystko pod ręką. Jako że babcia lubiła gotować oraz gromadzić różne sprzęty, kuchnia była dość zagracona – mnóstwo filiżanek, kubków, sztućców oraz pojemników, pustych i z przyprawami, mąkami, kaszami, z których przynajmniej połowa nadawała się do wyrzucenia. Blat był cały zastawiony, zupełnie nie wiem, jak babcia z niego korzystała.
Ja lubię mieć mniej, ale konkretniej – wszystko pod ręką, a to, co schować można, po prostu umieścić w szafkach lub wyrzucić, jak te 12 wspomnianych pudełek i pojemników. Babcia, nie wiedzieć czemu, gromadziła tez serwety, obrusy i ścierki, które chyba pamiętała niejedną wojnę.
Mając więc niewiele miejsca w kuchni i do dyspozycji zaledwie 3 wiszące i dwie podblatowe szafki, musiałam się ograniczyć. Stwierdziłam, że 6 kompletów sztućców, talerzy i kubków w zupełności wystarczy, a drugie 6 schowałam do piwnicy. Reszta poszła do oddania. Uchowały się dwie patelnie i dwa garnki oraz dziesięć ściereczek.
Obrusy wyniosłam do sypialni, dzięki czemu miałam miejsce na mikser, toster i sokowirówkę, która nie musi stać na widoku, bo używam jej raczej sporadycznie. Dzięki temu po latach zobaczyłam blat, na ktorym mogłam umieścić przyprawy, w pojemniku większe sprzety jak drewniane łyżki, tłuczek czy wałek oraz książki kucharskie.
Naprawdę, czasem mniej znaczy lepiej.